Archiwum czerwiec 2011


cze 29 2011 17. Psychopata
Komentarze (0)

Nawet nie muszę zamykać oczu by widzieć jego żylastą dłoń na jej bladej szyi. W powietrzu unosiła się pięść, blisko jej twarzy, w oczach oprawcy płonęła złość, furia. agresja i nienawiść. Niemalże słyszałam bicie własnego serca, echem uniósł się mój krzyk: zostaw ją!
Mojego krzyku, błagań i słów któych nie pamiętam, siłą przeciągnął ją przez pół pokoju rzucając na podłogę. Coś krzyczał, nie pamiętam. Ona starała się chwycić łóżka, złapałam jej ciało ciągnąc ku sobie, ale on był silniejszy... Krzyczał: wypier***aj z mojego domu! Bo cię zajebię, zabiję cię! Wynoś się kur**! Potem mam czarną plamę przed oczami, wiem że ona uciekła w kierunku drzwi, ja złapałam jej rzeczy.. On nadal krzyczał: wszytsko kur** już wiem, znam całą prawdę, wstawaj dziewczyno bo ci zaraz wpierdo**!!!!

On nadal krzyczał, ja płakałam, ona uciekła... Potem kolejne słowa nienawiści kierowane do mnie: pierdolona kurwo, jesteś grubą świnią, nie zasługujesz z tym wyglądem na miłość i partnera, ktoś taki jak ty musi sobie zasłużyć na miłość, ja cie przejżałem lata temu... że jesteś bękartem, szumowiną... zajebię twoich znajomych bo to ich wina... ty kurwo...


Więcej obelg nie pamiętam, nie chcę pamiętać, brzydzę sie tego człowieka,a po części brzydzę sie samą sobą bo jest on moim ojcem.

Powoli w myślach wycinam swoją twarz ostrym noże, bo widzę w lustrze jego rysy, nie swoje. Teraz jeszcze mocniej myślę o okaleczeniu siebie, by jak najbardziej się różnić od tego potwora!

Nawet chcąc powiedzieć mu prawdę, usłyszałam jedynie że na wszystko zasłuzyłam. Jak mam udowodnić, że od prawie dwóch lat jestem cieniem samej siebie? Jak mam wyjaśnić, że ostatnie miesiące zlały mi się w całość, żę nie pamiętam nocy gdy nie chciałam płakać, że mam mysli raniące... jestem chora, nie widzę sensu mojego istnienia, a on dobitnie pogorszył moją sytuację. Ninenawidzę go, nienawidzę siebie, pragnę śmierci, a także chce by w końcu ONI pojęli jak bardzo ja cierpię...

Nawet powiedzenie o tym, że przez 2 miesiące byłam w ciąży mnie tak nie bolało, uznałam że tak chyba musiało być, ale dlaczego jest mi łatwiej mówić o ciąży niż o tym że mam Bulimię? Dziwne to jest... może bulimi bardziej się wstydzę? A ciąż traci wiele kobiet i może dlatego nie był to aż tak trudny sekret w porównaniu do bulimi, która równa się wieloletnim upokorzeniom w domu... upokorzeniem któe sa niewidoczne dla rodziny, a dla mnie działają jak kolejne ciosy poniżej pasa...

 

Od paru dni jestem poniżana, kopana słownie, obdzierana z dumy i kobiecości przez własną rodzinę bo nie powiedziałam całej prawdy. Przecież i tak by jej nie zrozumieli! Nawet teraz jej nie rozumieją mimo, że staram się coś powiedzieć. Mimo bólu nie rzyczę nikomu zaznać prawdziwej depresji...

Ile jeszcze wytrzymam?

Nienawidzę swojej rodziny za brak zrozumienia... Czy tak na prawdę wolą znać prawdę niż żyć w kłamstwie? Zobaczymy, powiem im i pokażę, a może w końcu zamkną mnie w psychiatryku i dopierop w tedy zobaczą co to znaczy mieć kogoś chorego w domu...

 

 

 

*Kochana Przyjaciółko Kocham Cię, a ten potwór mi Ciebie odebrał! Nie widzę przyszłości bez Ciebie...*

nienasycony