Archiwum wrzesień 2011


wrz 20 2011 22
Komentarze (0)

źle                  źle               źle 

 nadchodzi burza

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

koniec

 

*

wrz 17 2011 21. Nowe postanowienia, koniec przyjaźni...
Komentarze (0)

 

Kolejny raz noc stała się dla mnie dniem, a dzień noca.
Mija godzina 3:00, mimo że o 12.00 zaczynam 10godzinna podróż do Warszawy przez Poznań to i tak nie mogę się zmusić do snu. Wpakowałam się ostatnio w wiele kłopotów, za dużo złożyłam obietnic których nie spełnię, za dużo obowiązków... 
 
 
 
Nie dziwię się że ludzie agresywnie ostatnio się ze mną obchodzą. No, w sumie jest tylko jedna osoba po której nie spodziewałam się takiej obojętności, agresji, negatywnej energii. Po 22 latach przyjaźni z Nia mogę powiedzieć z ręka nv sercu że to jest już koniec. Co nas poróżniło? Wydaje mi się, że narkotyki stały się głónym powodem ozimnienia naszych stosunków. Oczywiście ja wiem, że kiedy znów ona będzie sama to będzie potrzebowała pomocy - mojej pomocy! ale ja już nie mam na to sił ani czasu. Mówię NIE narkotykom, które się brało codziennie lub co trzeci dzień przez ostatni rok. Nie jestem oczywiście hipokrytka pod tym względem i wiem, że nie zrezygnuję z nich na większe imprezy np raz w miesiącu... ale wydaje mi się że jest to duży krok, jeśli rezygnuje się z użytku codziennego na rzecz użytku raz na 3-4 tygodnie maximum.
 
 
Nie mówię że one mnie zdominowały, ale powoli zaczęły mieć wpływ na rozwój mojej depresji czy bulimii. Natomiast wiem, że wpłynęły na moja ex przyjaciółkę (tak, od teraz jest to EX a nie obecna bo wiem że ona się już dawno temu ode mnie oddaliła co cholernie mnie boli) nie wiem czy ona by mi przyznała rację, ale jej tekst z ostatniej imprezy: bo ty wiesz że ja musze więcej brać, dlatego ci nie zostawiłam - sprawił że zrozumiałam że to już nie jest chwilowa zabawa.

Do jasnej cholery  czy Ona kiedykolwiek stwierdzi, że to był błąd że mnie straciła? Czy kiedyś ona przyjdzie do mnie mówiąc ‘przepraszam, kocham cie‘ ??? Nigdy nie wracała do mnie z takimi słowami, często przepraszałam ja nawet za to że ona ma zły dzień. 
Boże jest to trucizna która powoli mnie pożera, póki co jestem spokojna i czuję obojętność, ale boje się że w końcu wybuchnę. Od roku czuję się jakbym była niewidoczna dla niej, słowa pocieszenia czy uznania słyszałam od niej tylko w momencie upojenia lub pod wpływem silnych używek. Coraz to więcej cichej krytyki słyszałam, znosiłam jej emocjonalne burze, byłam wypełniona tolerancja… 
Byłam… 
Teraz czuję samotność, a zarazem pewna ulgę. Dlaczego już wcześniej nie mówiłam swojego zdania? Nie raz kiedy chciałam ja pocieszyć i mówiłam jakieś głupstwo, jej oczy się zapalały i tonem pretensjonalnym podkreślała to, że moje wypowiedzi nie maja sensu. A ja tylko chciałam coś powiedzieć, cokolwiek by było jej lepiej.
Tuliłam ja do snu, moje serce krwawiło kiedy ona płakała, specjalnie urywałam się z uczelni by z nia być, a teraz… odnoszę wrażenie że ma nowych, lepszych znajomych.
Boże, przecież nikt jej już tak nie pozna jak ja. Nikt nie będzie miał takiej tolerancji jak ja!  Szkoda tylko, że już jest za późno. To sa moje przemyślenia oczywiście, bo czuję że ona nie podejdzie do mnie pierwsza by bezinteresownie spytać się co u mnie słychać.
Jeśli to czytasz droga Blond Piękności, to chcę żebyś wiedziała że od dłuższego czasu czuję się porzucona przez Ciebie. Mam wrażenie, że wpływasz na mnie tak że powoli nie mam swojego zdania. Ostatnio tylko ja pokazywałam, że chcę być blisko. A Ty mnie zostawiłaś, czuję że mnie nie rozumiesz, nie potrzebujesz, boli mnie to cholernie! Miotam się, nie wiem co zrobić… 

_____________________________________________________________________

Jestem zmęczona tymi kłopotami... 
 
 
nienasycony